Sport

Jak już wygrywają, to z przytupem. Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:0 [RELACJA]

2015-04-18, Autor: ŁM
Taką grę Śląska chciałoby się oglądać w każdym meczu wrocławian. Zespół trenera Tadeusza Pawłowskiego wreszcie zaliczył wygraną na wiosnę, pokonując Lechię Gdańsk 3:0. I zepsuł Sebastianowi Mili radość z powrotu do Wrocławia.

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że trener Śląska Tadeusz Pawłowski ma talent do prowadzenia wstrząsów kontrolowanych w swoich zespołach. Gdy rok temu pozbawił Sebastiana Milę opaski kapitańskiej, Śląsk zaczął grać coraz lepiej, pewnie utrzymał się w lidze, a w nowym sezonie był rewelacją rundy jesiennej. Teraz, po trwającej od lutego br. serii meczów bez zwycięstwa i bolesnej porażce w Gliwicach z Piastem, trener Pawłowski znów powiedział “Basta!”. I zabrał opaskę kapitana Marco Paixao, oddając ją Mariuszowi Pawełkowi. Efekt? Nie odważymy się powiedzieć, że Śląsk wróci na właściwy kurs, ale pewne jest, że wreszcie wygrał. A lepszej ofiary wrocławianie nie mogli sobie wymarzyć, bo pierwsze wiosenne zwycięstwo zaliczył na Lechii Gdańsk z Sebastianem Milą w składzie.Skład Śląska na mecz z Lechią był nieco przemeblowany, a wszystko przez kontuzje Dudu, Lukasa DroppyToma Hateleya. Bać się można było zwłaszcza absencji tego ostatniego, bo w poprzednich meczach Anglik wykonywał dla Śląska świetną pracę. W ich miejsce trener Pawłowski posłał do walki Krzysztofa Ostrowskiego, Krzysztofa DanielewiczaTomasza Hołotę.

Przez całą pierwszą połowę meczu można było się zastanawiać, czy Śląsk wyjdzie obronną ręką z tego pojedynku. Wrocławianie zwłaszcza przez pierwsze 20 minut grali dość niepewnie, zdarzały im się nawet tak proste błędy, jak złe podanie od bramkarza do bocznego obrońcy, którego nie naciskał rywal. A taka wpadka przydarzyła się duetowi Pawełek - Celeban. Widać było, że wrocławianie bardzo chcą w końcu wygrać, ale nadmiar chęci jakby utrudniał im swobodną grę. I kto wie, jakby dalej potoczyły się losy tego meczu, gdyby nie faul Marcina Pietrowskiego na Robercie Pichu w polu karnym. W tej akcji sędzia bez wahania podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Mateusz Machaj.

Podrażnieni stratą gola goście ruszyli nadrabiać straty. Szczęścia próbował Sebastian Mila, groźnie było po akcji Antonio Colaka, którego w ostatniej chwili uprzedził Celaban, a strzał Piotra Grzelczaka efektownie zgasił Pawełek. Śląsk wytrzymał ataki gdańszczan, a sam mógł się pokusić o kolejne gole. Zmarnował jednak dwie świetne okazje, bo najpierw fatalnie przestrzelił Marco Paixao, a tuż przed końcem pierwszej połowy Danielewicz z bliska strzelił prosto w ręce bramkarza Lechii.

W drugiej części meczu Śląsk prezentował się znacznie lepiej od rywala z Trójmiasta. Wrocławianie solidnie zapracowali na to, by móc grać z dużym spokojem, bo już w 54. minucie meczu podwyższyli swoje prowadzenie. Wtedy rzut rożny krótko rozegrał Machaj z Robertem Pichem, a Słowak bez namysłu posłał precyzyjną piłkę w pole karne Lechii. Tam zaś jak z procy wystrzelił Celeban i potężnym strzałem głową nie dał Mateuszowi Bąkowi żadnych szans na skuteczną interwencję.

W tym momencie mecz dla Lechii praktycznie się zakończył. Gdańszczanom brakowało argumentów, by zagrozić dobrze zorganizowanej defensywie Śląska. W Lechii kiepsko grał Makuszewski, w środku pola źle radził sobie Mila, dobrze neutralizowany przez pomocników Śląska. A obrońcy Lechii - poza Geronem - grali w tym meczu tak słabo, że na miejscu trenera Jerzego Brzęczka zlecilibyśmy im oglądanie swojej postawy przeciwko Śląskowi przez kilka godzin dziennie, przez kilka dni nowego tygodnia. Choćby profilaktycznie, by zrozumieli, na czym polega m.in. niestosowność krycia rywala tak, jakby oglądali z tarasu widokowego drapieżne zwierzęta, czyli na odległość i tak, by uniknąć kontaktu. Dość powiedzieć, że grający z przewagą Śląsk wkładał więcej energii w atakowanie niż zmuszona gonić rywala Lechia. I wrocławianie dopięli swego. W 86. minucie akcję na lewym skrzydle rozpoczął Flavio Paixao, piłka powędrowała pod nogi Ostrowskiego, a ten spokojnie posłał piłkę w pole karne, gdzie czaił się już Marco Paixao. Portugalczyk tylko dostawił nogę i ustalił wynik meczu na 3:0 dla Śląska Wrocław.

Po zwycięstwie nad Lechią, wrocławianie są praktycznie pewni miejsca w pierwszej ósemce rozgrywek, która po zakończeniu rundy zasadniczej skupi się na grze o medale. Trzeba też wspomnieć, co robimy z przyjemnością, o wielkim sukcesie wspólnej akcji Śląska i Klubu Kibiców Niepełnosprawnych wrocławskiej drużyny. Podczas meczu z Lechią pobito rekord Europy, jeśli chodzi o frekwencję osób niepełnosprawnych - z trybun Stadionu Wrocław spotkanie obejrzało dokładnie 1005 widzów dotkniętych niepełnosprawnością Serdecznie gratulujemy, oby tak częściej!

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:0 (1:0)
Bramki: Machaj (20. - karny), Celeban (54.), Marco Paixao (86.).

Śląsk Wrocław: Pawełek - Zieliński, Celeban, Pawelec, Ostrowski - Flavio Paixao, Hołota, Danielewicz, Machaj (61. Grajciar), Pich (82. Kaczmarek) - Marco Paixao (90. Angielski).
Lechia Gdańsk: Bąk - Pietrowski, Janicki, Gerson, Bougaidis (46. Rudnilson) - Grzelczak (80. Łukasik), Borysiuk (63. Bruno Nazario), Vranjes, Mila, Makuszewski - Colak.

Żółte kartki: Pawelec, Hołota - Rudnilson, Grzelczak.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: ok. 11,6 tys.
Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~tttt 2015-04-19
    23:28:50

    0 0

    Poziom naszej drużyny jak i całej ligi zwanej potocznie komiczną nazwą "EKSTRAKLASA" jest żenujący. Tego badziejstwa po prostu nie sposób oglądać.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 2394